Przyznał się: „Wymykam się z domu o piątej rano, żeby pójść na golfa”
%3Aformat(jpeg)%3Abackground_color(fff)%2Fhttps%253A%252F%252Fwww.metronieuws.nl%252Fwp-content%252Fuploads%252F2025%252F08%252Fgolf-787826_1280-1.png&w=1920&q=100)
Każdy ma od czasu do czasu jakąś tajemnicę, małe kłamstewko, coś, czego wolałby nie mówić na głos. W dziale „Wyznania” w Metro jeden z czytelników odważył się właśnie na to. W tym tygodniu: Jochem (36) wymyka się wcześnie rano, żeby pograć w golfa, a jego żona nie zdaje sobie z tego sprawy.
Pięć lat temu: pandemia koronawirusa, wszystko stanęło w miejscu, a ja nudziłem się na śmierć. Siłownia była zamknięta, mimo że regularnie tam chodziłem. Bieganie mnie nudziło, jazda na rolkach też nie była moją pasją, aż w końcu znajomy wspomniał o golfie. Idealny sport, bo na świeżym powietrzu, chroniący przed innymi graczami. A kiedy już zacząłem, naprawdę mi się spodobał.
Mogę teraz powiedzieć, że golf to jedna z największych radości mojego życia. I oczywiście moja rodzina: w ciągu ostatnich pięciu lat moja żona i ja powitaliśmy na świecie syna i córkę. To fantastyczne, oczywiście, ale miało to pewien wpływ na mój golfowy harmonogram. To hobby, które pochłania sporo czasu – osiemnaście dołków może z łatwością zająć około pięciu godzin.
Na początku moja żona była zadowolona; cieszyła się, że mam nowe ujście dla emocji i że poza sobą nie mamy żadnych innych zobowiązań. Jakże inaczej jest teraz, z dwójką małych dzieci, które są wspaniałe, ale też wymagają dużo energii. Pod tym względem golf nadal jest dla mnie idealnym sposobem na rozładowanie napięcia, ale moja żona jest nieco mniej entuzjastycznie nastawiona do tego, że wyjeżdżam na pół dnia w każdy weekend.
Coraz częściej toczy się walka. „Idziesz znowu na golfa?” albo „Nie wychodzę przecież na sześć godzin w każdy weekend, prawda?”. Nie zabrania mi, bo to byłby dla niej wstyd, ale uważa, że ja, jako ojciec, również powinienem wziąć na siebie odpowiedzialność. A ona jest bardzo zajęta. Jeśli mówię, że będę w domu o 13:30, a okazuje się, że jest za 14:45, to nie jest rozbawiona – delikatnie mówiąc. Więc na przykład szybki drink z kumplami od golfa później nie wchodzi w grę.
Teraz, gdy jest lato, mam więcej możliwości. Zaczynając wcześnie, o siódmej, mogę też wrócić do domu stosunkowo wcześnie, około 11:30. Ale tutaj obowiązuje ta sama zasada: ani minuty później, bo w domu będzie problem. To niesamowicie męczące, owszem, ale cieszę się, że mogę iść, bo golf to moja prawdziwa pasja – jeśli nie gram, oglądam filmy o tym, jak poprawić swing, albo obserwuję innych golfistów lub turnieje.
W każdym razie, moi kumple od golfa i ja jesteśmy dość zagorzali i nie wahamy się zacząć wcześnie. Ktoś ostatnio zasugerował, żeby zacząć o 17:30. Świetny pomysł, bo wtedy moglibyśmy łatwo zaliczyć dziewięć dodatkowych dołków – oprócz tych osiemnastu. I tak byłbym w domu około 11:30.
Ale nie myślcie, że powiem to żonie. Jeśli dowie się, że zaczynam o 17:30, będzie chciała, żebym wrócił do domu zaraz po tych osiemnastu dołkach. Ale mnie to wcale nie interesuje; chcę skorzystać z wczesnego świtu – póki trwa, bo dni znów robią się krótsze.
Więc nic jej nie mówię i nastawiam budzik na świt – po czym wymykam się z łóżka i jadę na pole golfowe o świcie. Nie wydaję żadnego dźwięku, naprawdę przemykam się po domu i słyszę każdy skrzyp deski podłogowej – czego zręcznie unikam. A moja żona? Nie ma o tym pojęcia i śpi smacznie. Nie wydaje mi się do końca sprawiedliwe, że jej tego nie mówię, ale myślę też: czego nie wiesz, tego nie boli. Przynajmniej oszczędza mi to kolejnej niekończącej się kłótni.
Ze względu na ochronę prywatności i wrażliwy charakter poruszanych tematów, imiona zostały zmienione. Redaktorzy posługują się swoimi prawdziwymi nazwiskami.
Chcesz dowiedzieć się więcej o sekretach czytelników? Te sytuacje cieszą się ostatnio największą popularnością:
Przyznał się: „Uważam, że w domu naszych przyjaciół jest brudno”
Wyznanie: „Czasami noszę ubrania z metkami, a potem je odsyłam”
Metro Holland